Od czasu przyjazdu do Korei, każda wyprawa do sklepu kończyła się dyskusją na temat najdziwniejszych przekąsek jakie widziałyśmy.
Nie trzeba było długo czekać, jedna z koleżanek wpadła na pomysł zakupienia wszystkich frapujących produktów i zorganizowania małego "food party" ;) Pierwsza edycja przebiegała pod hasłem "PRZEKĄSKI".
Wybrałyśmy się do sklepu obok akademika i nabyłyśmy te "koreańskie dziwactwa". Wyrzuciłyśmy wszystko na stół i tuż obok ekscytacji pojawił się cień wątpliwości... Czy to aby na pewno dobry pomysł? haha
Po kolei otwierałyśmy paczki i próbowałyśmy odgadnąć co właściwie jemy. Spostrzeżenia:
1. Żadna z tych rzeczy nie jest tak naprawdę słona.
2. Przy większości zapach nie ma nic wspólnego ze smakiem.
3. Praktycznie nie masz pojęcia co jesz.
Niektóre rzeczy były dla mnie nie do przełknięcia. Na przykład "chapsal yakgwa" tradycyjne ciastka koreańskie. Zainteresowana znajoma z Korei dociekała co było najgorsze, pokazałam jej zdjęcie... Biedna bardzo się zasmuciła, bo jak się okazało uwielbia te ciastka. Nie pierwszy raz zdarzyła nam się taka rozbieżność gustów, jednak za każdym razem szokuje ona równie mocno.
Aaaa najważniejsze! Gdy jesteście w Azji! Miejcie pałeczki zawsze przy sobie!
PS Przewidujemy kolejne edycje, ale najszybciej za kilka tygodni, bo nasze brzuchy z trudem przeżyły to doświadczenie haha
Pytałam kilku koreańskich znajomych co to właściwie jest, nikt nie był w stanie mi wytłumaczyć... Jak dla mnie całkowicie bez smaku, ale starsze pokolenie koreańczyków kocha to coś bezgranicznie.
Makaron z zupek chińskich o smaku grillowanego mięsa ;)
Chipsy o smaku glonów (GIM) - moje ulubione.
Chipsy w stylu koreańskiego BBQ
Chipsy o smaku ośmiornicy
Białe słodkie chipsy...
Słodkie Pringles... Niezupełnie koreańskie, ale kusiło bardzo mocno :D
Pałeczki zawsze w cenie!