Dzisiejszy dzień to bez dwóch zdań dobry początek, moich 4 miesięcy tutaj. Poranne zakupy z moją nie rozmawiającą po angielsku Al, spotkanie z całą grupą studentów z wymiany (większość z nich to Azjaci), spacer po ogromnym kampusie, a co najwspanialsze mnóstwo nowych znajomości. Studenci to mieszanka mieszkańców każdego z kontynentów. Znajomi z Australii, Hawajów, Filipin, Japonii, Chin, Korei i oczywiście większości europejskich państw.
Od każdej z tych osób można czerpać inspiracje i wiedzę, zarówno o ich kulturze, jak i o kraju. Nieważne czy pijecie razem kawę czy piwo, czy najzwyczajniej chwilkę rozmawiacie, każda minuta daje do myślenia.
Każdy ze studentów, mieszkający w akademiku musi dopełnić kilku formalności. Jedną z nich jest "badanie stanu zdrowia". Przechodziłam coś podobnego na wielu obozach itp. Wszyscy wiemy, jak mniej więcej takie rzeczy wyglądają w Polsce. Spotkanie z lekarzem, krótka rozmowa, mierzenie ciśnienia, może badanie wzroku... ale szczerze powiem, że nie miałam pojęcia co jeszcze może nas czekać.
Wspólnie ze znajomą z Belgii przeżyłyśmy lekki szok. Weszłyśmy do budynku i przeniosłyśmy się do "małego szpitala" (oczywiście wciąż na kampusie).
Najpierw waga i wzrost, potem mierzenie ciśnienia, oddawanie moczu, pobieranie krwi i na koniec... prześwietlenie klatki piersiowej !?! Rzecz jasna, wszystko obowiązkowe, jeśli nie wykonasz badań nie możesz mieszkać w akademiku - koreańskim akademiku, oczywiście.
No więc...czy jestem zdrowa? - Zobaczymy!
Mój akademik w ogromnym miasteczku akademickim ;)
Śmietnik kupiony!
Oto Al, pokazująca mi jakie koreańskie przekąski są najlepsze :D
My w "szpitalu" :D
Symbol miłości.
This is Youngmi.
Best Buddy ever! Love you girl! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz