wtorek, 13 grudnia 2016

Patrzeć, a widzieć?

Korea Południowa, Seul.

To była moja trzecia wizyta w Seulu. O świcie wsiadłam w autobus i po niespełna czterech godzinach dotarłam do koreańskiej metropolii.

Tym razem dokładnie wiedziałam w którą stronę pójść. Znałam linię metra, wiedziałam gdzie się przesiąść i pamiętałam numer wyjścia. Gdy tylko wyszłam na powierzchnię poczułam koreańskie, grudniowe słońce.

Szłam z malutką walizką w labiryncie wąskich uliczek. Po chwili dotarłam pod wskazany adres, gdzie od progu przywitał mnie przesympatyczny właściciel. Starszy Pan skakał radośnie po drabinie zawieszając w ganku ozdoby świąteczne. "Christmas! Christmas is coming!"

Odłożyłam rzeczy i wyszłam. Zerknęłam na mapę i zdecydowałam zmierzać w kierunku rzeki Han. Byłam zupełnie sama. Stęskniona za uczuciem "wolności turystycznej" szłam powoli, wsłuchując się w małe uliczki Seulu. W jednej z małych budek, kupiłam trzy ciastka w kształcie rybek, wypełnione słodką pastą z czerwonej fasoli.

Starsza Pani, wrzuciła je do papierowej torebki i wróciła do swoich obowiązków. Tą popularną tutaj przekąskę widziałam na ulicach wiele razy, a dopiero wtedy zwróciłam uwagę jak powstają te pyszności. Stałam tam kilka minut gapiąc się na ręce "Ajummy". Ta zupełnie nieprzejęta wlewała ciasto z dużego stalowego dzbanka w żeliwne foremki wciskając po chwili odrobinę czerwonej pasty. Byłam szczerze zdumiona, że nigdy dotąd nie zwróciłam na to uwagi.

Jedząc pyszne, ciepłe ciastka przemierzałam ulicę za ulicą. Spacerując delektowałam się każdą chwilą. Uśmiechałam się do mijanych osób, które z lekkim zdezorientowaniem odpowiadały tym samym.

Po chwili dotarło do mnie, że idąc tak w ciszy przestałam patrzeć, a zaczęłam widzieć. Ciepłe słońce świeciło wysoko, a ja po prostu tam byłam. Szłam powoli, myśląc o tym, że będę tęsknić...

Rzeka Han.

"Ajumma" przygotowująca "Bungeoppang"



Buddyjska świątynia Jogyesa



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz